GSB – potwór, który zabawił się w kotka i myszkę, ale na końcu poległ.

Na Głównym Szlaku Beskidzkim było w tym roku niezwykle ciekawie. GSB – to zdecydowany wygrany pandemii. Takie czynniki jak – zamknięte granice, unikanie dużych skupisk ludzi oraz masowo odwoływane imprezy biegowe to prawdziwa mieszanka wybuchowa.

GSB na czas – o co chodzi w tej zabawie?

GSB, czyli Główny Szlak Beskidzki jest najdłuższym szlakiem w Polsce i ma długość 500km. Wiedzie przez Bieszczady, Beskid Niski, Beskid Sądecki, Gorce, Beski Żywiecki i Makowski oraz Beskid Śląski. Jest to praktycznie prawie cała Polska wszerz. Szlak można pokonywać z dowolnej strony, a wartość tych przejść jest generalnie taka sama.  Czysto teoretycznie idąc z Bieszczad tych podejść jest trochę mniej. Przejście można zacząć lub zakończyć w miejscowości Wołosate lub w Ustroniu. Popularność szlaku rośnie z roku na rok i coraz więcej śmiałków mierzy się z tym potworem, który oprócz 500km długości – kryje w sobie 22km przewyższenia.


Są też tacy, którzy ustanawiają na tej trasie rekordy przejścia. Tak naprawdę podział jest ze względu na płeć oraz formułę z suportem lub bez suportu. W formule bez suportu jesteśmy zdani tylko na siebie.  Szlak pokonujemy ze swoim sprzętem, a jedzenie, spanie, ładowanie sprzętu trzeba organizować we własnym zakresie. Jest to o tyle kłopotliwe, że liczba punktów gastronomicznych i noclegowych na trasie jest ograniczona. Czasem trzeba się po prostu spieszyć by się wyrobić do Żabki na godzinę 23. W formule z suportem – możemy mieć zapewnione jedzenie, spanie, jak i kilka kompletów ubrań na zmianę. 

Do tej pory rekordy GSB kształtowały się tak:

– Rafał Bielawa – 108 h 55 min w formule z suportem 11-15 października 2017r.
– Robert Korab – 134h 34min w formule bez suportu – 22-27 września 2019 r.

– Joanna Mostkowska – 209 h i 48 min – czerwiec 2019
– Alicja Szarowar i Magdalena Woźna – 227 godzin i 35 minut – 30 czerwca-9 lipca 2017 (bez wsparcia).

Czerwiec na GSB i nowy rekord Romana Ficka

Atak na rekord rozpoczął Kamil Leśniak wraz z Piotrem Bętkowskim w okolicach 20 czerwca. GSB nie było litościwe i zadbało  o odpowiednią porcję błota. Po 2 dniach wymiany ciosów i pokonaniu około 200km panowie odpuścili. Wiedzieli, że w tych warunkach ciężko będzie o dobry wynik. Decyzja pewnie okazała się słuszna bo później Kamil bez GSB w nogach został Mistrzem Polski na Dystansie Ultra oraz vice-mistrzem Polski na 100km – tym razem dla odmiany płaskie, pokonując je w niecałe 7 godzin.

Zaledwie parę dni później miał się odbyć pojedynek tzw. kowbojów – czyli Romana Ficka i Rafała Kota. Z racji braku zawodów postanowili sobie urządzić małą zabawę biegową na dystansie 500km. Cały mały świat ultra, ostrzył sobie zęby na ten pojedynek, kiedy to na 2 dni przed startem Rafał zrezygnował ze startu. W końcu jak już robić GSB to raz a porządnie i w warunkach optymalnych.

Na placu boju został sam Roman Ficek. Kto może poskromić takiego potwora jak GSB, jak nie Roman, który w zeszłym roku przebiegł Łuk Karpat – mierzący 2000km? Roman najpierw dzielnie walczył z błotem przez pierwszych 200-250km. Następnie parę razy dorwała go burza. Koniec, końców – oprócz praktycznie zawsze obecnego błota w Beskidzie Niskim – GSB okazał się dla niego całkiem łaskawy. Romek ustanowił nowy rekord GSB na poziomie 107h 25 minut i został nowym królem GSB! Wynik, styl i lekkość z jaką zrobił to Romek jest po prostu zabójcza.

Roman Ficek na trasie GSB fot. Szczytografia – Łukasz

Z ciekawostek Romek minął po drodze jeszcze Dorotę Szparagę (popularną Szparagę we własnym sosie), która z kolei ustanowiła rekord GSB, ale żeby nie było nudno to w dwie strony. Zajęło jej to dokładnie 25 dni.  

Wrześniowe GSB

Rafał Kot, czyli popularny Góral z Mazur – swoje plany przełożył na dokładnie 28 września. Plan był złamać 100h, choć rozpiska była podobno nawet na 96h. Na papierze wszystko wyglądało fajnie. Mocny suport w postaci Jacka Deneki Ultralovers, dziewczyn z Zimowej Poniewierki oraz licznego suportu wskazywał na to, że 100 h jest realne do złamania.  Żeby było ciekawiej Angelika Szczepaniak – niedawna zwyciężczyni biegu 7 szczytów (bieg na 240 km) postanowiła również wyruszyć na GSB. Plan Ultraandźki zakładał złamanie 130 h. Zapowiadał się piękny tydzień pod tytułem pchamy kropki i czekamy na relację z trasy prosto od Ultralovers 🙂

Wszystko wydawało się być pięknie dopracowane, ale wtedy swoją najczarniejszą twarz pokazał potwór z GSB. Wyobraźcie sobie ponad 100 godzin ciągłego deszczu w górach. Deszczu z wiatrem, deszczu ulewnego. Deszczu w nocy. Deszczu, który wygrywa walkę z każdą nawet najlepszą membraną. Dodajcie sobie do tego jeszcze zaledwie kilka stopni, które były w wyższych partiach gór. 

Wyobraźcie sobie, że macie dodatkowo mgłę i w tych warunkach gubicie się w nocy.  A jeżeli jest to Babia Góra, na której zgubiła się Angelika w nocy?  Na szlakach tworzą się strumienie. Co jakiś czas musisz dodatkowo przekroczyć górski wezbrany potok. Jak źle postawisz nogę to jesteś w potoku nawet po pas.

Rafał Kot na GSB – fot. Ultralovers 

FKT Rafała Kota i Angeliki Szczepaniak

Takie warunki wychodzą poza moją wyobraźnię – to jest dla mnie fajna zabawa na 2-3 godziny, ale 4-5 dni praktycznie non-stop?  W takich warunkach – stopy nie mają szans. Angelika podzieliła się zdjęciami swoich stóp. Po ostatnim biegu miałem mniejsze obrażenia, a ledwo chodziłem po mieszkaniu.  Nie jestem w stanie wyobrazić sobie bólu z jakim zmagała się Angelika. Jej determinacja była po prostu WIELKA.

GSB bawiło się z Rafałem Kotem w kotka i myszkę.  Ostatecznie błota było jednak trochę za mało bo tak dzielnie broniony rekord przez deszcz i błoto ostatecznie padł. Góral z Mazur bije nowy rekord GSB w formule z suportem, który od 2 października 2020 roku wynosi dokładnie 107 h 19 min. 

Tym samy bije rekord Romana o zaledwie 6 minut, któremu oczywiście pozostał rekord trasy w formule bez suportu. Dam sobie rękę uciąć, że jakby czas Romana był pół godziny lepszy, czy gorszy to Rafał i tak by zameldował się parę minut przed jego czasem. Angelika Szczepaniak 130h nie złamała, urwała z poprzedniego rekordu kobiecego ponad 70h. Nowy kobiecy rekord GSB to 139h 22 minuty.

Z deszczu pod rynnę – jak do tego doszło?

W tej całej historii jedna rzecz wprawia w osłupienie. Rafał miał pobiec teraz w warunkach, optymalnych, a trafił z czerwcowego deszczu (choć było go wtedy nie za wiele) pod rynnę i to dużego kalibru. Jak więc do tego doszło? 

Wydaje mi się, że zabrakło tutaj planu B. W razie niesprzyjających warunków pogodowych, wiele biegów ultra ma tzw. dzień rezerwowy na rozegranie biegu. W himalaizmie zimowym, czeka się na okno pogodowe i dopiero przeprowadza atak szczytowy, gdy warunki na to pozwolą. Myślę, że podchodząc do GSB na czas, trzeba właśnie być takim himalaistą, który poczeka chociaż 2-3 dni jak słońce troszkę podsuszy błoto,  a potem będzie jeszcze 4-5 dni ładnej pogody.

Zrozumiałem, że początkowo prognozy pogody były kiepskie, ale dawały nadzieję, że nie będzie jednak tragedii. Support był dostępny tylko w tych konkretnych dniach. Rafał mimo takich warunków podjął rękawicę, wiedząc że później będzie mu ciężko ponownie zorganizować całe przedsięwzięcie, a nie chciał też się drugi raz wycofywać z próby GSB. Warunki jakie go spotkały były podłe.  Nie wiem jak mocną trzeba mieć psychikę i determinację, żeby napierać przez ponad 100h w takich warunkach – jesteś naprawdę PRZEKOT! A może to kwestia supportu? Prawdopodobnie mieszanka supportu i charakteru!

To kto jest tym Królem GSB?

Tutaj zdania są podzielone! Do bezpośredniego pojedynku w końcu nie doszło.

Jak popatrzymy na dwa rekordy, które padły w tym roku to czas Romana bez suportu, wydaje się dużo lepszy i bardziej wartościowy niż Rafała. Jednak jak poznamy otoczkę biegu to Rafał dostaje ode mnie +100 punktów za warunki i wytrwałość na trasie. 

Trzeba też zaznaczyć, że do Rafała należy teraz FKT. Dla mnie jednak GSB od wczoraj ma 2 królów Romana Ficka i Rafała Kota (kolejność przypadkowa), ale za to królowa jest bez żadnych wątpliwości tylko jedna –  Angelika Szczepaniak!

 

Angelika Szczepaniak na GSB – fot. Ultralovers

PS. Tak myślę poważnie o tym szlaku! – mam nawet wstępnie ustaloną datę na 2022 rok. Chyba, że pogoda będzie zła to przełożę na 2023 lub 2024 😉 

Jeżeli spodobał Ci się ten felietion to zapraszam do polubienia moich stron na FB i Instagramie, gdzie będę informował o nowych wpisach. (kliknij w ikonę, żeby przekierować)



Może też Ci się spodobać:
– relacja z Ultrajanosika Legendy 

2 thoughts on “GSB – potwór, który zabawił się w kotka i myszkę, ale na końcu poległ.”

Leave a Comment

Your email address will not be published.